Wprawdzie do Świat Wielkanocnych pozostało jeszcze trochę czasu, ale podopieczni Zakładu Opieki Paliatywno-Hospicyjnej w Nowogrodźcu już się do nich przygotowują tworząc kolorowe palmy.
- Kwiaty nauczyłam się robić na zajęciach w szkole. Lubię takie prace bo mnie uspokajają - mówi Stefania Puciołowska.
Pani Stenia, do placówki w Nowogrodźcu trafiła w styczniu z oddziału neurologicznego w Zgorzelcu.
- Kiedyś nie mogłam chodzić, a teraz już chodzę – nie kryje zadowolenia.
Podobnie było z 41-letnim Leszkiem Turem, którego do placówki przywieziono z bolesławieckiego szpitala. Nie poruszał się, nie mógł samodzielnie jeść i nie mówił. W Nowogrodźcu jego stan znacznie się poprawił.
Placówka w Nowogrodźcu działa od ponad 10 lat. Przebywają w niej chorzy, którzy wymagają szczególnej opieki medycznej.
- Jesteśmy placówką paliatywno-hospicyjną z 9-cio łóżkowym oddziałem, w którym znajdują się pacjenci paliatywni, czyli w ostatnim stadium choroby nowotworowej – wyjaśnia Magdalena Twardowska, kierownik Działu Rehabilitacji.
Oddział w Nowogrodźcu to miejsce, w którym jest więcej życia i pozytywnych emocji niż gdzie indziej.
- Są tacy pacjenci, którzy naprawdę potrafią wiele zdziałać i chcą zaznaczyć się tym, że nie czekają na to odejście, na tą swoją ostatnią drogę, ale są i chcą zaznaczyć swoją obecność w życiu na przykład poprzez właśnie takie działania jak organizujemy np. konkurs palmy, kraszanki, pisanki - mówi Magdalena Twardowska.
Tu wykorzystuje się każdą chwilę, by przeżyć ją w pełni, z godnością, radośnie lub po prostu spokojnie.
- Tu jest bardzo ładnie – mówi Anastazja Dula.
Zadowolone z opieki jaką oferuje placówka są Stefania Puciołowska i Irena Skrzydlińska. - Opieka i w ogóle personel jest bardzo miły i bardzo jestem zadowolona - mówi pani Stefania. A jej sąsiadka dodaje: - Drugi raz już jestem, byłam trzy miesiące temu. Teraz złamałam nogę i jestem tutaj. Uważam, że tu jest mi najlepiej.
Personel stara się otoczyć troską nie tylko podopiecznych, ale także ich rodziny, dając im poczucie bezpieczeństwa.
- Staramy się dużo czasu poświecić rodzinie, żeby rodzina wiedziała co tutaj jest robione z pacjentem, żeby mogła być przy tym pacjencie. Staramy się odpowiadać na wszystkie pytania rodziny, szczególnie rodziny, bo rodzina często ma większy problem z chorobą pacjenta niż sam pacjent ze sobą – wyjaśnia Jadwiga Oboza, pielęgniarka. - Staramy się stwarzać warunki takie cieplarniane, domowe, żeby nie było czuć atmosfery takiej typowej dla szpitala, tylko ciepła domowego, żeby wszyscy byli otoczeni troską – dodaje.
Każdy dzień, godzina, a nawet minuta, mają tu niezwykłą wartość, dlatego podopieczni placówki inaczej patrzą na czas, który daje im życie.
- Pacjenci nie chcą wracać do łóżek, chcą współpracować, chcą pracować. Wymyślają nowe pomysły, tak że czasem nam brakuje sił, żeby to wszystko po prostu ogarnąć – mówi z uśmiechem Magdalena Twardowska. - Pacjent paliatywny, to nie jest pacjent leżący w łóżku, umierający i cierpiący. To jest pacjent pracujący, myślący, uśmiechający się budząc się o poranku - dodaje.
Dlatego chyba nadszedł już czas, aby zmienić głęboko zakorzeniony w naszym społeczeństwie stereotyp myślenia na temat pacjentów i placówek opieki paliatywnej.