Plany budowy sieci rozproszonych bunkrów, wznoszonych w sąsiedztwie ówczesnej granicy z Polską, zaczęto opracowywać u schyłku lat dwudziestych ubiegłego wieku.
W roku 1931 mapy wybranego terenu dokładnie unacześniono i na ich podstawie rozmieszczono betonowo-ziemne obiekty oraz pozostałą infrastrukturę całego kompleksu. Pierwotnie powstało około dwudziestu bunkrów, usytuowanych w newralgicznych punktach przewidywanej linii obrony. Ich przedpola zabezpieczały przeszkody terenowe i zapory. Od 1934 roku umocnienia rozbudowywano.
Żelbetonowe budowle od strony domniemanego ataku posiadały płyty pancerne, karabiny maszynowe, osadzone w nich na fortecznych podstawach, mogły ryglować podejścia krzyżowym ogniem, prowadzonym z sąsiednich obiektów. Łączyły je dziesiątki kilometrów transzei, osłanianych rowami przeciwczołgowymi, kozłami z drutu kolczastego i zbiornikami wodnymi.
Łączna długość umocnień Ostwall wynosiła około dwustu siedemdziesięciu pięciu kilometrów. W obliczu coraz dramatyczniejszej sytuacji militarnej III Rzeszy w latach 1944 – 1945 podjęto dalszą rozbudowę umocnień.
Zacięte, krwawe walki o ich przełamanie toczyli od 30 stycznia (inne źródła podają 1 lutego) do 11 lutego 1945 roku także żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Wkrótce po wojnie z poszczególnych obiektów zdemontowano płyty pancerne, zaś same budowle wysadzono.
Zalesiony, piękny teren, pocięty widocznymi zarysami dawnych okopów i przetykany wyzierającymi spomiędzy drzew resztkami betonowych pudeł bunkrów, stał się miejscem obozów starszoharcerskich w roku 1982. Z Bolesławca na całomiesięczny, sierpniowy pobyt wyruszyła tam 3 Drużyna Starszoharcerska „Wigry”, dumnie nosząca imię Harcerskiego Batalionu Armii Krajowej „Wigry”.
Namioty dla blisko trzydziestu uczestników rozbito w urzekającym dzikością borze, odległym o kilka kilometrów od najbliższej wioseczki Strzaliny. Na obozowisko wybrano teren obficie porośnięty starym lasem. Od wschodu ograniczała go wysoka, stroma skarpa, zaś u jej podnóża, daleko w dole, lśniła tafla niewielkiego jeziora. Stąd baniaki z wodą, ustawiane na dwukołowym wózeczku, wciągano na górę. Już po kilku dniach powstała swoista „autostrada”, wyznaczona coraz głębszymi koleinami, wygniecionymi w zboczu.
Blisko namiotów widniały resztki ścian wysadzonego bunkra, pozbawionego czołowej płyty pancernej. Okopy wokół niego maskowały bujnie rozrośnięte paprocie. Wewnątrz zniszczonej kabiny bojowej leżały rozdarte wybuchem bryły grubego stropu, a pomiędzy nimi tkwił złom wojenny w postaci kilku rur wystrzelonych pancerfaustów oraz pordzewiałej blachy ze skrzynek amunicyjnych.
Od roku 1982 owe pozostałości z pewnością zostały już do czysta wyzbierane przez liczne obecnie grupy poszukiwaczy militariów, „Wigry” też - jako pamiątki – przywiozły sporo artefaktów, między innymi nóżki niemieckiego karabinu maszynowego i łuski od naboi różnego kalibru.
Wspomniane Strzaliny to miniaturowa wioseczka, jej mieszkańcy nie zapuszczali się wtedy w pobliże obozu, uważali to miejsce za nawiedzone. Bolesławieccy harcerze nie doświadczyli jednak obecności jakichś ciemnych mocy, natomiast zdarzały się spotkania z dziką zwierzyną. Przy wsi, na wzniesieniu, pod wyrwaną eksplozją ogromną czapą żelbetonowej płyty, najeżonej ostrzami zerwanych prętów zbrojeniowych oraz skręconych, stalowych legarów ziało wilgocią i chłodem zejście do mrocznych podziemi.
Przy znaczonych liszajami pleśni ścianach głębokiej klatki schodowej zbiegały w dół strome, zasypane gruzem betonowe stopnie. Między nimi czerniał pusty i pozbawiony żelaznych prowadnic szyb windy. Nie było też poręczy, więc niezbyt rozsądne zejście dostarczało sporo emocji. Wszelkie rozmowy i dźwięki, wywoływane spadającymi spod nóg kawałkami cementu, powracały tajemniczym echem, błądzącym w podziemnych salach. Owe mocno pokiereszowane pomieszczenia mieszkalne tudzież zaplecze techniczno-bytowe skoszarowanych tu niegdyś żołnierzy przetrwały próbę całkowitego wysadzenia.
Wędrówki zarośniętymi transzejami ujawniały kolejne, zdemolowane w różnym stopniu bunkry. Niektóre zachowały na zewnętrznych wysięgnikach resztki siatek maskujących, wykonanych z drutu i jakiegoś tworzywa sztucznego.
Rejon Strzalin jeszcze kilkakrotnie był miejscem organizacji obozów „Wigier”. Harcerzy przyciągało piękno tej ziemi i specyficzny klimat terenu, nasączonego historią stoczonych na nim krwawych bojów. Blisko czterdzieści lat temu zazwyczaj panował tam spokój. W pustawym, dzikim lesie „puszczańskie” życie pod namiotami sprawiało wielką frajdę miesięczną ucieczką od cywilizacji. Dzisiaj to już raczej odległa przeszłość…