Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Życie nad wiek dojrzałe…

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Pani Janina Figura urodziła się 10 lutego 1927 roku w domu Michała i Marianny Stokłosów w Radziechowym Wieprzu na Żywiecczyźnie. Jako jedna z dziesięciorga potomstwa od najmłodszych lat musiała łączyć naukę z pracą w gospodarstwie. Ojciec miał kawałek ziemi „na dwie krowy”, z którego głównie utrzymywał rodzinę.
  Życie nad wiek dojrzałe…

  Życie nad wiek dojrzałe…
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.  Życie nad wiek dojrzałe…
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Nie przelewało się im, więc wszystkie dzieciaki miały przydzielone konkretne obowiązki w domu i obejściu.

Gdy w 1939 roku wybuchła wojna, wujowie Janki w szeregach Wojska Polskiego bronili kraju. Niestety – Stokłosowie wraz z tysiącami innych rodaków musieli uciekać przed Niemcami. Matkę z chorą nogą wieźli w wózeczku, obok podążały prowadzone na postronku dwie krowy. Wokół panowała panika, przerażeni i zdesperowani uciekinierzy w czasie nalotów rozpaczliwie szukali schronienia.

Gdy wkroczyli Niemcy, ojciec – były żołnierz austriackiego wojska, znający język najeźdźców – powrócił z rodziną do Wieprza. Bardzo szybko przywieziono tu osadników niemieckich, którzy wybierali sobie najlepsze gospodarstwa Polaków, usuwając z nich prawowitych właścicieli. Zabierali też zwierzęta domowe tudzież meble i wyposażenie domostw.

Również ziemię i obejście Stokłosów zajął bauer, musieli więc natychmiast opuścić swoją siedzibę i zamieszkać w pobliżu, tłocząc się skromnej chacie cioci. Janka na podstawie nakazu z Arbeitsamtu została służącą rodziny bauera. Ta nie traktowała jej źle. Była jeszcze dzieckiem - więc potajemnie zabierała czasem wysuszone wysłodki z buraków cukrowych i jadła je. Także tucząc przed świętami gęś sama korzystała z kilku zadawanych ptaku klusek…

Żona bauera kazała jej uczyć się języka niemieckiego. Często sprawdzała wiedzę Janki, pytając o nazwy różnych przedmiotów. Z czasem rodzina bauera szczerze polubiła dziewczynę. Epizodem, który wrył się w pamięć Janki, było zabranie jej i innych Polek do kopania rowów strzeleckich. Codziennie musiały wykonać głęboki na osiemdziesiąt centymetrów, mający trzy metry długości odcinek transzei. Pilnował ich młody żołnierz, któremu dziewczyna wyraźnie się podobała.

Raz otrzymała przepustkę na krótki urlop. Nie powiedziała o tym strażnikowi, a miała jedyną szansę wyjechać do domu samochodem, dowożącym żywność. Nieświadomy tego żołnierz po sprawdzeniu szybko wykonanego odcinka okopu nakazał dziewczynie wydrążyć dodatkową wnękę. Zrozpaczona Janka, tracąc przez owo polecenie szansę na wyjazd, stanowczo odmówiła dalszej pracy. Wykrzyczała w złości po polsku, że gdyby to miało przywrócić wolną Polskę, to by została i kopała. Nie przypuszczała, że chłopak rozumie jej słowa. Ten zły odszedł i powiedział o tym nadzorującym pracę ludziom w żółtych mundurach, prawdopodobnie członkom NSDAP.

Janka korzystając z krótkiej nieobecności żołnierza pobiegła w kierunku samochodu. Chłopak jednak zdążył ją zatrzymać, a gdy mu wreszcie pokazała przepustkę, zawstydzony pozwolił jej odjechać. Nadzorcy chcieli znaleźć dziewczynę, która tak odpyskowała Niemcowi. Ten idąc z nimi miał ją wskazać. W trakcie chodzenia wzdłuż linii pracujących stwierdził, że nie przyjrzał się Polce i jej nie rozpozna. Spotkali się, gdy po kilkunastu dniach Janka musiała wrócić do kopania transzei. Żołnierz ów wkrótce wyjechał – zapewne na front – ale dał jej adres i błagał, by do niego pisała. Tak zrobiła jeden raz, później nigdy już go nie widziała.

Potem trafiła z innymi kobietami do fabryki zbrojeniowej. Ponieważ znała już trochę język niemiecki pracowała w kuchni. Polki zakwaterowano w wielkiej hali, spały tam na łóżkach piętrowych. Miały do dyspozycji tylko prowizoryczną latrynę i zimną wodę. W zakładzie tokarzami byli jeńcy włoscy. Cieszyli się, że przywieziono polskie dziewczyny. Produkowano tam karabiny maszynowe, które na miejscu przestrzeliwano.

Wielki nalot na fabrykę kobiety przeżyły w jakiejś ciemnej piwnicy, tkwiąc w niej trzy dni bez wody i pożywienia. Po wyjściu spotkały już patrole amerykańskie. Te początkowo nie bardzo przejęły się losem Polek, później żołnierze rozbili drzwi opuszczonych w popłochu niemieckich domów, gdzie panie znalazły mnóstwo jedzenia. Nagły nadmiar żywności przyniósł jednak wycieńczonym organizmom wielkie cierpienie. Potrzebna była pomoc lekarska.

Potem Janka trafiła do Norymbergii, tam wśród wyzwolonych jeńców wojennych spotkała swojego wuja. Było to wielkie szczęście. Po wojnie skończyła szkołę pielęgniarską, wiele pomagała ludziom. Dzisiaj mieszka w Nowogrodźcu – i ma stale przy sobie starą, poobijaną walizeczkę, z którą wieziono ją na roboty. Nigdy się z nią nie rozstaje…


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl